Zachowaniem normalnym i dość przewidywalnym jest ciągłe narzekanie. Bycie malkontentem w naszym kraju nie czyni z nikogo dziwaka, bo nam wszystkim ciągle coś nie pasuje. Na przykład pogoda. Albo jest za zimno, albo za gorąco. A jak jest w sam raz, to też jest do dupy, bo jest z pozoru idealnie. Ale nie jest, głównie przez to, że nie ma na co narzekać.
Ostatnio uczestniczyłem w marszu pamięci rotmistrza Witolda Pileckiego, a parę dni później coś mnie tknęło: przejrzyj stare SPW, jeszcze w PDF-ie, znajdziesz temat. Strona trzecia i jest - relacja z marszu w 69. rocznicę Powstania Warszawskiego. Pamiętam ten upalny dzień bardzo dobrze, pogoda oczywiście nie dopisała, bo było za gorąco. A człowiek ubrany na czarno nie lubi, gdy na niego świeci słońce z takiego bliska jak na początku sierpnia. Przeszliśmy wtedy w 80 osób chodnikiem stałą trasą, a naszemu pochodowi efektu dodawały flagi na kijach, a także rozwinięte wzdłuż transparenty. Coś innego ubarwiło jednak tę uroczystość.
Do tego nieśmiało zmierzam. Jak wynika z zeszłorocznej relacji, skandowaliśmy m.in. "Olsztyn cały tylko biały" czy "Polska dla Polaków", co - podejrzewam słusznie - miało być sprzeciwem wobec przede wszystkim arabskiej imigracji do naszego miasta. Fani brodacza Chalidowa i jego "kuzyna" Saidowa albo innego Muczajewa (wszyscy Arrachion MMA) pewnie nie byli ukontentowani, choć wśród zgromadzonych - znowu podejrzewam słusznie - się znaleźli.
Minął rok, a ciągle mam w pamięci to, co wydarzyło się wtedy po marszu. Głosy "rasistowskie hasła w takie święto" czy "już więcej nie przyjdę" padły kilka razy z ust pewnych osób, które teraz bynajmniej nie tylko ze względu na swoje osiągnięcia na polu Idei nie powinny być nawet dopuszczane do dyskusji. I jak zwykle na gadaniu się skończyło, bo nie bardzo było nawet z kim dyskutować.
Teraz ja, po marszu Pileckiego, mógłbym organizatorom wiele zarzucić. Że co to za upolitycznianie obchodów, co to za okrzyki "idzie wiatr odnowy, to Ruch Narodowy"?! Albo modlitwa na koniec?! Nie żyjemy w państwie wyznaniowym! I tak mógłbym sobie pierdolić smuty w pustą przestrzeń. Tylko po co siać ferment? Co to przyniesie?
Nikt do udziału mnie nie zmuszał, w każdej chwili mogłem się odłączyć. Do modlitwy nikt kijem nie zaciągał, więc się nie modliłem, a innym nie zamierzałem przeszkadzać. Krzyczeć wszystkiego też nie musiałem, mam wolną wolę. A czy się zgadzałem ze wszystkimi hasłami organizatora, czy nie, to nie ma znaczenia, to jest tylko i wyłącznie moja prywatna sprawa. Pamięć o rotmistrzu jest ważniejsza niż jedno sporne hasło, o które nie ma sensu kruszyć kopii.
I tak niech zostanie. Miło, wesoło i tolerancyjnie. O!
Deranged