SPW

SPW

David Lane na tydzień

Wiedza jest przekleństwem. Z wiedzą podąża odpowiedzialność.

wtorek, 10 czerwca 2014

Z napinką 3

Emil zaproponował, żeby po sezonie każdy napisał swoje "Bez napinki". Ja, niestety, jakoś tak bez emocji i na spokojnie pisać nie potrafię. Szczególnie po spadku, nie pierwszym zresztą w moim życiu, który musiałem przeżyć ze Stomilem. Niektórzy pamiętają pewnie co najwyżej "spadek" z II ligi wschodniej do III, kiedy dzięki połączeniu się Motoru Lublin i Spartakusa Szarowola kreska oddzielająca bezpieczne miejsce i spadkowiczów przesunęła się o jedno miejsce w dół.


Ale żeby było do rzeczy. Pamiętam, jak wymyśliłem pewnego wieczora cykl "Bez napinki". Tytuł nie miał odzwierciedlać treści w nim zawartych, wręcz przeciwnie - był to sarkazm, a całość miała podnosić ciśnienie pewnym osobom, co - jak pokazał czas i liczba komentarzy - nawet się udawało. Teraz kontynuuję to, co zostawiłem wtedy. Dlatego też uważam, że "Z napinką" to nic nowego. Odgrzewany kotlet bynajmniej również nie.
***
W poprzedniej części napisałem coś zupełnie głupiego, czyli symulowałem wyniki z czterech ostatnich kolejek. Nie miało to żadnego sensu i nie było poparte żadną analizą, a rezultaty spotkań wymyślałem na poczekaniu. Niemniej tylko z jednym spadkowiczem się pomyliłem - myślałem, że spadną Tychy, ale jednak zleciał ROW Rybnik.
***
No i co z tego? Nic, widziałem po prostu, że niektórzy łudzą się, że Stomil się utrzyma. Ja jestem realistą i chciałem Wam oszczędzić łez rozczarowania. Pamiętam drugi mecz barażowy z Polkowicami, którego nie mogłem niestety oglądać na żywo (czego do dziś żałuję). Wtedy ktoś powiedział, że Stomil przegrał i leci z ligi, to był jedyny raz, kiedy miałem łzy w oczach z powodu Stomilu. Spadek rok później nie wywoływał takich emocji, bo rozstrzygnęło się to znacznie wcześniej, tak jak i w kolejnym roku, gdy Stomil spadł z drugiej ligi - wtedy to już niemal na półmetku rozgrywek.
***
Piotrek Głowacki to jest dopiero pechowiec, nie ma chłopak szczęścia do bramek dla Stomilu, mimo że jak już "zakurwi z laczka", to ręce same składają się do oklasków. Teraz ściągnął pajęczynę z okienka w 90. minucie, zapewniając Stomilowi pyrrusowe zwycięstwo nad liderem tabeli. A pamiętam jak na kredyt biliśmy się o awans do I ligi, Piotrek też z pewnością to pamięta. 0:1 u siebie ze Startem Otwock, 90. minuta (znowu!), rzut wolny w dziwnym miejscu przy linii, Głowacki oddaje tzw. "centostrzał" i piłka ląduje w siatce. Jakoś tak to wyglądało, trochę słabo widziałem, bo wtedy się spieszyłem i stałem już na barierkach. Szał radości był podobny do tego w sobotę. Olsztynianie szybko wrócili na własną połowę, licząc być może na ostatnią akcję, która da im komplet punktów. Start Otwock wznowił od środka, a jakiś drewniak zdecydował się na strzał po ziemi z trzydziestu metrów i... gol... Piłka przeleciała obok rzucającego się jak paralityk (chyba nawet użyłem w relacji takiego określenia) Zbigniewa Małkowskiego. Wtedy do awansu zabrakło jednego punktu...
***
Na ten moment jesteśmy w drugiej lidze. Nie chcę spadku i awansu w ciągu tygodnia. Dlatego też niech aktualnym pozostanie hasło: awans przy stole, ja taki awans pierdolę! Bo ja go pierdolę. Spadliśmy - to fakt. A jeśli zagramy jesienią w I lidze, to bynajmniej nie dlatego, że się utrzymaliśmy. Nie, bo spadliśmy. To będzie awans, a ja taki awans... Sami wiecie co.
***
Uważam, że Emil puścił czytelnikom oczko, sugerując, że na walnym to się będzie działo. "Czerwiec zapowiada się strasznie ciężki. Bo przypominam, że zbliża się walne w klubie...", napisał. Ja wyczytałem coś zupełnie innego - będzie niezła draka, a ktoś już ma pełne portki, że będzie musiał spojrzeć w oczy tym, których oszukał i zawiódł. Emil, weź aparat! Chciałbym zobaczyć te miny!
***
Nawet może i przeszedłbym się na to walne zebranie, nawet i zapisałbym się do klubu, ale ponoć nie można. Tak napisał Maciej Iwański, a on akurat jest dobrze poinformowany i mimo że przebywa w Warszawie albo na drugim końcu świata, to i tak wie więcej ode mnie. Trochę mu zazdroszczę. Członkiem klubu już nie można zostać, a wszystko jest ściśle tajne. Zapowiada się na niezłą kompromitację. Aż chciałoby się, by zebranym zagrał pan na akordeonie, aby uczcić podniosłość tej chwili.
***
Wrócę jeszcze do poprzedniej "napinki". Napisałem, że "wierzę, że po ewentualnym spadku cała kadra zarządzająca klubem honorowo poda się do dymisji". Honorowo. Honor. To słowa-klucze. Zobaczymy, panowie, czy macie go chociaż za grosz. Stawiam dwa, że nie macie!
***
To, co przeczytacie teraz, miałem napisać i opublikować przed meczem z Górnikiem Łęczna. Nie chciałem jednak siać fermentu, co pewnie zostałoby mi wytknięte. Teraz natomiast, po spadku, jest pora na pranie brudów, koniec z praniem pieniędzy. Chciałem też napisać, że zmieniłem swój pogląd i cała kadra zarządzająca klubem powinna podać się do dymisji bez względu na wynik meczu z Górnikiem i ewentualny spadek.

Wybrałem się pewnego dnia w tygodniu na łono natury. Sami wiecie, jak to wygląda: beton, bloki, ławki pod klatkami i obsrane trawniki. Wśród tych pięknych widoków i zapachów usłyszałem naprawdę śliczny dźwięk. Coś jak... ćwierkanie wróbelków. Ale to nie było ćwierkanie i nie były to też wróbelki. To "ćwierkanie" było jakieś inne, więc wytężyłem słuch. "Wróbelki" wyćwierkały mi, że odwołanie walnego to pic na wodę. I że komuś może zależeć na tym, by efekty jego działań nie ujrzały światła dziennego.

I te "wróbelki" zasugerowały, że nikt dobrowolnie od koryta nie odejdzie. Jedynym wyjściem jest wsadzenie na taczkę i wywiezienie delikwenta w siną dal. Na upartego jest jeszcze drugie - mniej efektowne - wyprowadzenie w dwóch srebrnych, nieco przymałych, bransoletkach. I wsadzenie do nowego, błyszczącego, polakierowanego i odpicowanego czarnego samochodu.
***
Może właśnie tak ma się skończyć era ciągłej walki o utrzymanie, smutnego spadku, niewykorzystanych sytuacji podbramkowych, niewykorzystanego budżetu, transferów do rezerw, obskurnego stadionu, zamkniętego sektora gości, jakiegoś boiska treningowego, sernika z komendantem policji, 300 tys. dotacji z miasta, jednego procenta, zawałów, nieudanych konkursów na pracowników, wpisywania wulgarnych komentarzy na stronach internetowych, nagłego pogorszenia stanu zdrowia, zmian stanowiska od dyrektora do kierownika i z powrotem, braku kart zdrowia, wynajętego boiska oraz dziesiątek innych przedziwnych sytuacji, o których nikt z nas nie śnił nawet w najczarniejszych koszmarach. Bo miał to w rzeczywistości.

Komentator

PS Autor zmienił ostatnio leki na schizofrenię, także mu wybaczcie. Choroba nie wybiera. Podobnie jak głupota albo chciwość. Bo - jak to mówią - wstyd to kraść. I z dupy albo z baby spaść (ale to już chyba nie ma związku).