Wybierając się do kina na film Jana Komasy pt. "Miasto 44", miałam nadzieję zobaczyć coś naprawdę dobrego. Niestety jak zawsze okazało się być inaczej. Reżyser chyba aż za bardzo wziął sobie do serca odzwierciedlenie tamtego wydarzenia i pokazał nam jednym słowem rzeź romantyczną, a nie Powstanie Warszawskie. Prace nad filmem rozpoczęły się osiem lat temu, sama realizacja zajęła dwa lata i pochłonęła budżet 25 milionów złotych, za takie pieniądze pewnie można było nakręcić lepszy film.
Na ekranie jest ostro, krwawo i dramatycznie. Mimo że stolica jest w rękach okupanta, to aktorzy mają czas na różne spotkania ze znajomymi i na zabawę, widzimy, że mimo wszystko żyje im się tam dobrze. W takiej filmowej "sielance beztroskiego życia" poznajemy Stefana, który mieszka w jednej z kamienic ze swoją matką i młodszym bratem. Chłopak nie chce się wychylać przed szereg, do konspiracji trafia tak naprawdę podążając za swoimi hormonami, a dokładniej za sprawą Kamy, która zakochuje się w Stefanie, kiedy ten już swoje serce dał Biedronce, dziewczynie, która również bierze udział w Powstaniu. Takie bajkowe chwilę trwają do momentu wybuchu "Godziny W", kiedy podczas pierwszej akcji na oczach młodych bohaterów ginie jeden z ich kolegów. W tym monecie film staje się bardziej mroczny, akcje nabierają tempa i rodzi się duża chęć pomszczenia bliskich.
"Miasto 44" to jeden wielki zbiór doznań i odczuć, ponieważ na ekranie dzieje się naprawdę bardzo dużo – śmierć, apokalipsa to ma związek z największymi okropieństwami wojny. Najlepsza scena filmu, kiedy to wybucha czołg-pułapka (wydarzenie faktycznie miało miejsce w czasie Powstania) i rozrywa ludzkie ciała, które przeradzają się w deszcz krwi i wnętrzności.
Między strzelaninami i okrutną rzeźnią rozgrywa się historia miłosnego trójkąta między Stefanem a dwiema koleżankami. Fabuła w żaden sposób nie pokazuje fascynacji chłopakiem. Za co Kama i Biedronka go tak ubóstwiają, że przynajmniej jedna z nich jest w stanie dosłownie rzucić się za nim w ogień, oddać życie? Może odpowiedzią na to pytanie jest fizyczność, Stefan przez bardzo długi czas nie ma możliwości pokazania się od żadnej innej strony. Koledzy z jego oddziału odbierają mu broń, przy czym jeszcze dostaje "naganę" za jeden z jego najlepszych wyczynów. Chłopak zostaje szybko ranny, uciekając do swojego domu nikogo tam nie zastaje, zasypia na łóżku a otwierając rano oczy widzi zamiast swojego mieszkania pozostałości po nim, zza prawie doszczętnie zburzonej ściany słyszy głosy, podchodzi ostatkiem sił i widzi ludzi – wśród nich swoją matkę i młodszego brata. Szybko dociera do niego co się zaraz wydarzy – jego brat z matką dostają z bliskiej odległości rozstrzelani. Bohater bardzo mocno przeżywa te wydarzenie, wpada w traumę i przed długi czas nie wypowiada żadnego słowa.
Ludzie narzekają, że w filmie jest za dużo nowoczesności, że za mało historii samej w sobie a za dużo efektów specjalnych – komputerowych. Nie do każdego przemawia scena miłości, współżycia połączona w tle z sekwencją AK–owców, którzy wyglądają jak komandosi prosto z Ameryki. Powstanie Warszawskie jest wydarzeniem, które przez każdego Polaka powinno być zapamiętane do ostatniej chwili życia, a ten film sprawił, że nie bardzo chce się o tym pamiętać.
Film da się obejrzeć, ma wiele dobrych i mocnych scen, niestety równie wiele posiada scen go psujących. Po obejrzeniu filmu nie chcę jednak o tym pamiętać, podziękować mogę osobom, które prosiłam żeby ze mną poszły a odmawiały, a przeprosić mogę mojego mężczyznę, który wydał niepotrzebnie pieniądze na film, tylko żeby mi zrobić przyjemność.
Słowianka
Również miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć "Miasto 44". Moja opinia na temat filmu jest niestety podobna, a to dlatego, że nasz punkt widzenia na to dzieło jest identyczny, jak niemal identyczny był punkt siedzenia. W kinie.
Po ponad dwugodzinnym seansie czułem się strasznie zmęczony. "Miasto 44" zmęczyło mnie tak, jakbym sam brał udział w Powstaniu Warszawskim, czułem się wyczerpany psychicznie (zmęczenie, wściekłość) i fizycznie (ból w kolanie). Gdybym komukolwiek miał doradzić lub odradzić obejrzenie losów nieprzytomnego Stefana, powiedziałbym... obejrzyj. Wreszcie jakiś polski film, który prezentuje się po amerykańsku, niestety aż za bardzo.
Powstanie Warszawskie, końcówka II wojny światowej, a na ekranie sceny seksu (są cycki, jakby kogoś interesowało), z głośników leci dubstep, bohaterowie mówią politpoprawnym i wulgarnym językiem. Można by się doczepiać takich drobnych detali, które skutecznie zniechęcają do pozytywnego odbioru. Od połowy filmu niemal modliłem się o to, by wreszcie na ekran wjechały końcowe napisy. Powstanie Warszawskie przedstawiono trochę komiksowo, coś pomiędzy przygodami Kapitana Ameryki i Spidermana. Mnie to bynajmniej nie odpowiadało, być może dlatego, że nie trawię komiksów.
Warto wspomnieć o kilku scenach, według mnie dwóch najgorszych w całym filmie. Pierwsza to wybuch czołgu, po którym z nieba spadają rozczłonkowane części ciał zabitych i morze krwi. Takich rzeczy to nie ma nawet w Starym Testamencie. Są w "Mieście 44". W drugiej Stefan z Biedronką miał przebiec pod ostrzałem Niemców za inny murek. Zatrzymali się akurat w najgorszym momencie, żeby... się pocałować. Po tym mi się odechciało.
Wśród nagich trupów, rozczłonkowanych ciał, morza krwi było kilka świetnie zrealizowanych scen. Śmiało mogę powiedzieć, że "Miasto 44" mogłoby się spodobać Amerykanom czy innym obcokrajowcom. Niestety to nie jest film dla Polaków. Nawiązanie do produkcji rodem z Hollywood jest aż nadto widoczne. Mnie trochę kojarzyło się z "Kompanią braci", Niemcy są przedstawieni jako zwyrodnialcy (niektórzy Polacy też, jak choćby gwałciciel, żołnierz AK), bestie bez honoru. Ponadto dzielni Polacy ratują przetrzymywanych Żydów, mnie od razu przyszedł na myśl odcinek "Kompanii...", w którym wyzwalano obóz koncentracyjny. To bardzo dobry zabieg PR-owy, który mnie nie przypadł do gustu.
Trudno jest mi polecić ten film, który ma jedynie dwie zalety: scenografię i efekty specjalne. Reszta jest po prostu niestrawna. Dlatego też nie polecam na "Miasto 44" brać przekąsek. Czasami mdli...
Deranged